środa, 16 listopada 2016

Pamiętam ten czas, kiedy czułam zazdrość, że moje znajome/koleżanki mają swoich rodziców na miejscu, takie ukłucie kiedy słyszałam, że w niedzielę na obiad do nich wpadają a w ciągu tygodnia babcia na dwugodzinny spacer im dziecko zabrała, właśnie wtedy, kiedy ja ledwo na nogach się trzymałam po dwutygodniowej akcji z ząbkowaniem. I cały czas powtarzałam sobie, że przecież najważniejsze, że są, nawet jeśli daleko i że to cudowne chwile będą, kiedy zacznie do nich jeździć na dłużej, że nacieszyć się sobą będą mogli a my oddech złapiemy. Że zeszyt założymy i z tych spotkań opowiadania piękne pisać będziemy. Tak proste.
I to już nawet o tą tęsknotę nie chodzi, z którą tyle lat się oswajałam, o tą pustką, którą czuję kiedy wyjeżdża. Już nawet staram się nie analizować kolejny raz czy jechać powinna, zwłaszcza teraz kiedy już tak świadomie i stanowczo chce, kiedy tego wspólnego czasu oczekuje, tylkooooooooo . . . to marzenie spełniając się, tak cholernie ciężkie się zrobiło, bo tak trudno mi nawet tym, których najbardziej kocham, którzy ponad wszystko kochają Ją, serwować taką codzienność, z którą my się zmagamy. Bo nawet jeśli Ona sama jest dla nas cudem największym i nieskończenie upragnionym i ukochanym, to chwile z Nią, z Jej zaburzeniami już często nie. 
Bo boli mnie to, że Ona, Mama moja, Jej babunia najdroższa tak samo pewnie teraz bezradna się czuje, tak bezsilna wielokrotnie i że serce rozpada im się na pół kiedy o tych zmaganiach słyszą a kiedy ich doświadczają, na milion kawałków się rozsypują. 
A ja pomiędzy spotkaniem z koleżankami, codziennymi treningami, zakupami, pomiędzy odpoczynkiem, książki czytaniem i planowaniem kina, staram się w tym wszystkim nie zwariować.

sobota, 22 października 2016

Zawołała mnie niedawno do pokoju i powiedziała, że chce je ubrać a ja próbowałam nie przecierać po stokroć oczu ze zdumienia, starałam się oddychać spokojnie i nie wpadać w panikę, że znowu się zacznie. Powiedziała, że chce więc chce i powiedziała, że mam wyjść, bo sama czuła jak bardzo Ją to stresuje i jak bardzo musi się ze sobą zmierzyć. Stałam i tłumaczyłam sobie w głowie by nie spodziewać się zbyt wiele, że najważniejsze, że chce spróbować. 
I po chwili mnie zawołała z radością eksponując swój efekt. Stała z pełną prezencją demonstrując, że założyła rajstopki. Tak, taką zwykłą wręcz zdawałoby się prozaiczną rzecz jak rajstopki. Bez żadnego podskubywania, podrapywania, podciągania i szarpania. Bez płaczu i histerii. Po prostu założyła je i przechodziła w nich pół dnia a ja nie mogłam się otrząsnąć ze wzruszenia. Tosz to krok milowy na początku naszej drogi w leczeniu nadwrażliwości dotykowej. 

Czasem tylko z małą zazdrością przysiadam w szatni Przedszkola i patrzę jak dzieci bez najmniejszego problemu zakładają każdą część swojej garderoby, kiedy to jedynym problemem jest to, że się trochę ociągają a nie to, że chcą odmierzyć każdą krawędź swojej odzieży niemalże od linijki. Już zapomniałam jak to jest, w zasadzie nawet nie pamiętam czy kiedykolwiek tak było . . .  

środa, 19 października 2016

"U dziecka z dysfunkcją integracji sensorycznej, zmysły współpracują ze sobą w sposób zaburzony, odbierają bodźce zbyt słabo lub zbyt silnie, a układ nerwowy nie potrafi skoordynować ich działania. Można by to porównać do orkiestry, w której brakuje dyrygenta. Nic dziwnego, że taka orkiestra nie potrafi grać harmonijnie."
źródło: http://www.simba-terapia.pl
 
"Dzieciom z zaburzeniami integracji sensorycznej często trudno przystosować się do nowych sytuacji. Bywa również tak, że część z nich ma kłopoty z koncentracją jest nadruchliwa i sprawia wiele kłopotów w domu i szkole.(...)
Skutkiem psychologicznym zaburzeń integracji sensorycznej jest wycofywanie się, agresja, frustracja, mała odporność na ponoszone porażki, a w rezultacie bardzo niskie poczucie własnej wartości."
źródło: http://www.dziecirosna.pl
 
I nie potrafię się oprzeć myślom, co by było gdybym zaufała swojej intuicji już wtedy, gdybym nie dała sobie wmówić, że to minie, że wyrośnie z tego i że to na pewno nie to. Co by było, gdybym sama się nie łudziła, że to wszystko przecież nie może trwać wiecznie, gdybym nie dała się zwieść tym nielicznym chwilom względnego spokoju, gdybym sama przed sobą potrafiła przyznać, że to może spotkać każdego, ale spotkało nas . . .