poniedziałek, 30 września 2013

Z cyklu: Jeśli kiedyś zapytasz mnie . . .

. . . które z chwil lubiłam najbardziej, to opowiem Tobie o sobotnich porankach. O tych, które zaczynały się o 5:00 nad ranem, kiedy Tata wstawał do pracy i przynosił mi Ciebie do łóżka. Opowiem jak otulałam Cię kołdrą i liczyłam na to, że zamiast bajki wybierzesz jeszcze wspólną drzemkę. Opowiem też o tych, jak bladym świtem wlokłyśmy kołdrę do drugiego pokoju i że jednak ta bajka i ciepłe mleko i moje oczy na wpół otwarte. I zapach Twoich włosów jakby wtedy wyraźniejszy. Opowiem Tobie o tym, że można być do granic możliwości niewyspanym i nieprzytomnym, ale jednocześnie szalenie szczęśliwym kiedy ta maleńkość mała zsuwa się z kanapy i kieruje do Ciebie to bardzo znaczące "hooooooo". Opowiem więc o tym, jak włóczyłyśmy się w piżamach po mieszkaniu, kredki rozsypując, po drodze zęby myjąc i kawę pijąc. Opowiem Tobie, jak każdego poranka, z uśmiechem na ustach tłumaczyłam Twojej zapłakanej buźce, że nic nam nie zepsuje tego dnia, żadne Twoje widzimisię i żaden mój brak cierpliwości, żaden tupot stóp i żadne rzucanie zabawkami, bo to przecież ten dzień i ten poranek, na który czekam cały tydzień.  Zabiorę Ciebie na pobliski rynek i opowiem o pieczywie pachnącym, o rogalu w Twych łapkach i słowach "mniam, mniam" na znak, że smakuje. Zabiorę na plac zabaw i opowiem o królujących huśtawkach, wyciągnę Twoje zabawki do piaskownicy i opowiem o maleńkich rączkach, piasek przesypujących. O kredzie i bańkach mydlanych na wietrze opowiem. A w domu herbatę zaparzę, otulę twe dłonie swoimi i przypomnę, że kiedyś całe w nich się mieściły. Pokażę, w którym miejscu łóżeczku stało i jakie bajki do drzemki czytałam. Opowiem Ci, jak uwielbiałam wsłuchiwać się w Twój oddech i wpatrywać w twe śpiące ciało i że za każdym razem uwierzyć nie mogłam, że jeszcze przed chwilą tyle energii było w Tobie. Opowiem o szczęściu, którego niczym zmierzyć się nie da . . .


8 komentarzy: