To taki tydzień, o którego końcu marzyć zaczęłam zanim na dobre się zaczął. To taki tydzień, który kłody pod nogi rzuca, przykre doświadczenia pozostawia i ciężar serca powoduje. To taki tydzień, w którym lista spraw do załatwienia zdaje się końca nie mieć i czasu potrzebuje przynajmniej o trzy razy pomnożonego. Nogi się plączą, umysł wariuje a słowa porozrzucane po całym pokoju w całość ułożyć się nie chcą.
Upycham prezenty po szafkach, a radości nie czuję . . . Tak długo na urlop czekałam a okazuje się, że jeszcze dłuższa droga do Niego . . . I myśl, że przecież w końcu razem, wszyscy, do jednego stołu zasiądziemy a jednak bardziej to skomplikowane się stało niż myślałam.
I tylko te dwie maleńkie rączki, mą bladą twarz skrywając w dłoniach, ulgę przynoszą i sens życia nadają.
Ja też psychicznie miałam nienajlepszy tydzień, ale czasami trzeba to po prsotu przetrwać. Byle do przodu. Byle do świąt i byle do nowego roku.
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze!
A tak sobie myślę, że takie małe rączki muszą przynosić wielkie ukojenie.... ;-D
Z perspektywy czasu umiem pomyśleć o tym, że takie dni też są potrzebne.
UsuńI już po Świętach i Nowy Rok =D
Największe =*
Moje kilka tygodni wstecz ciagle tak wygladaja...
OdpowiedzUsuńSpokoju i usmiechu zycze :*
Dziękuję Kochana =*
UsuńJak najmniej takich tygodni w Nowy Roku.
Takie tygodnie się zdarzają. Ale cierpliwości Słońce. Będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci ogromu spokoju :*
=*
Usuń