Pomimo głęboko drzemiących w nas obawach, że może nas kiedyś zabraknąć, że
przecież to my najlepiej wiemy jak przytulić, co jest ulubione i czego
naszemu dziecku potrzeba, to wciąż „wydaje nam się”, że jesteśmy
niezniszczalne, że każdego dnia nadejdzie jutro i to takie, jakie
zaplanowałyśmy.
A potem z piekielnym bólem i łzami w oczach siedzisz na izbie przyjęć w szpitalu, trzymasz w ręku listę z przedświątecznymi planami i zadaniami, na której wciąż tyle niezakreślonych spraw i dostajesz jak obuchem w głowę.
Człowiek, uziemiony w domu, na kilka dni przed Wigilią, z głęboko ograniczoną możliwością poruszania się, z nogą zadartą do góry, ma mnóstwo świątecznych refleksji i nie koniecznie dotyczą one pierników, prezentów, które zamiast w domu to w pewnej części leżą jeszcze w sklepach na półkach.
Ps. Uważajcie na siebie, bo nawet te miejsca, które wydawać by się mogło są Wam znane jak własna kieszeń, mogą być pułapką dla niezdarnych oczu.
Późno. Ale z głębi serca. Współ - czuję.
OdpowiedzUsuńPlus taki, że może na tę refleksję nie byłoby czasu. A tak, chciał nie chciał - jest.
A dzięki Tobie i ja się załapałam :) dobry uczynek możesz odhaczyć.
Dziękuję.
Chociaż na tyle ten piekielny ból się przyczynił =)
UsuńWspółczuję...Kochana Bidulko ściskam mocno i buziaki ślę, mam nadzieję, że chociaż tak już nie boli :****
OdpowiedzUsuńBolało piekielnie, teraz już z każdym dniem lepiej =)
Usuń