Niedzielny wieczór to taki kiedy tęsknię bardziej niż kiedykolwiek. Mija 9 miesięcy od kiedy wróciłam do pracy a ja każdej niedzieli przed położeniem się spać, uchylając drzwi do Jej pokoju, staję nad Jej łóżeczkiem z cholerną tęsknotą za weekendem, który właśnie mija. Za chwilami, które właśnie w sobotę i niedzielę przeciągają się leniwie. I choć niejednokrotnie w kość da, uparcie wystawia naszą cierpliwość na próbę to cholernie tęsknię za tym, że tylko jeszcze teraz jest tuż obok, na wyciągnięcie ręki a jutro dzielić będzie nas osiem godzin.
A mnie od kilku dni niedziela lepiej smakuje. Taką tęsknotą co aż wzrusza. Że znów się zobaczymy. I, że bosą stopą po trawie. Wśród chmur bieli i nieba błękitu słowa w przestrzeń popłyną. I cieszę się, że znów ta magia czasu nas nie zawiodła. Że znów wszystko pasuje. Że trybiki wielkiej maszyny są po naszej stronie.
OdpowiedzUsuńNapełnia mnie to energią. Nadzieją. Uskrzydla. I daje wiarę, że dam radę sama. Te 1000 km przejechać w środku nocy bez żadnego zmiennika. Tylko z towarzyszem za pasażera, co zaśnie pewnie - bo i tak prawo jazdy nie ma. <3
Bo przecież można. Bo ilekroć tak blisko siebie się znajdujemy to wszystko na swej drodze pokonamy, by tylko kawę razem wypić, by słów tysiące upleść, by uśmiechem się wymienić i smutkiem gdy taka potrzeba. By być.
UsuńBo wiem, że gdziekolwiek będziesz to zawsze w połowie drogi się spotkamy, bo Ciebie tak pewna jestem, że aż strach mnie ogarnia =*
Ta niedziela to moja radość po kres, to głowa pełna marzeń o stopach w trawie zanurzonych, o zdjęciach, których jeszcze nie było a przede wszystkim o Was . . . znowu tak blisko. Szczęście =*